Endpidemia

[32] 28.03.2022

Dziś, 28 marca ’22, dzień dość istotny, gdyż, prawdopodobnie dobiliśmy do oficjalnej mety przygody z pandemią, z którą żyliśmy 2 lata. Przestaje obowiązywać nakaz zakrywania ust w pomieszczeniach zamkniętych (z wyjątkiem aptek i podmiotów leczniczych). Zniesiony zostaje również obowiązek kierowania na izolację i kwarantannę z powodu C19.
Bo on jest w odwrocie! Już teraz nie trzeba się jego bać!” – jak przed wyborami oznajmił premier, by emeryci mogli tłumnie pójść zagłosować.

Warto wspomnieć kilka momentów. Zaczęło się u nas 5 marca ’20. Chyba dzień, po stwierdzeniu pierwszego oficjalnego przypadku w PL. A marzec był to piękny i słoneczny. Jak dzisiaj. W godzinach popołudniowych, na stacji paliw, pod Lwówkiem, służby osaczyły jakiegoś kombiaka, którym (wg. informacji, jakie otrzymaliśmy) jechały osoby, które… kichały i kaszlały. Procedury trwały na tej stacji dość długo, zanim, w końcu, faceci w prezerwatywach przeflancowali tych biednych ludzi do karetek i przewieźli na oddział zakaźny w Bolesławcu. Czy mieli koronę? Nie jest jasne. Ponoć ktoś tam nawet uciekł z oddziału.

Anioł w podzięce.
Czytaj dalej „Endpidemia”

Widmo trzeciej fali

[27] 26.02.2021

W 😰 przerażających czasach „trzeciej fali” lubię przypomnieć sobie traumy fali pierwszej. Te rękawiczki lateksowe, zakaz dotykania twarzy i błogosławiony dar nieczynnych parkometrów przy pl. Piłsudskiego – bo przecież ktoś zakażony mógł dotknąć, potem zdrowy dotknął i mur beton, za (tu sprawa nie do końca była jasna, czy 3 dni, czy dwa tygodnie) – respirator, zwłóknienie płuc i cmentarz.
Wtedy, wspomnijmy, zakażało się w Polandii – 12 osób na dobę.
Dzisiaj się zakaża 12 tysięcy.

Czytaj dalej „Widmo trzeciej fali”

Druga faza – eskalacja.

[20] 27.10.2020

20 marca 2020. 70 przypadków COVID w całej Polsce – łącznie. Zamknięte granice, zamknięte szkoły, zamknięte wszystko. Na ulicach pusto. Strażacy i policja jeżdżą po wsiach i osiedlach i mówią magafonami, że jak wyjdziesz na ulicę to umrzesz.
Oddziały dezynfekcyjne zalewają kraj spirytusem skażonym.
26 października 2020. Pół roku później. 12 tysięcy przypadków COVID w całej Polsce – dziennie. Rząd usiłuje po raz drugi zatrzymać kraj – na razie częściowo.
Na ulicach wielotysięczne demonstracje wkurwionych rolników, kobiet i wszystkich tych, którzy mają już dość.
Ci, którzy nie mają jeszcze dość – załatwiają swoje sprawy, jak gdyby nigdy nic.

Fot. Paweł G.

Wejście w drugą fazę.

 [19] 03.10.2020

Chyba w środę, słucham w radiu newsa: – jak to banki zmagają się z kryzysem, bo COVID, zamrożenie gospodarki, obniżenie stóp procentowych potężnie uszczupliło dochody tych instytucji, no i w ogóle ledwie zipią.

Wczoraj. Dryń, dryń dzwoni 71. Ktoś z Wro. Odebrałem, bo pomyślałem, że może to moja ex znudziła się swoim 195 centymetrowym, młodym, dynamicznym biznesmenem. Ale to pani z banku. Tu podkręślę, że nie z jakichś chwilówek, tylko z legitnego, dużego banku.

Bardzo miły, taki kojący, głos miała, więc postanowiłem ją wykorzystać emocjonalnie na maxa i ciągnąć tę rozmowę ile się da. Oczywiście wymagało to stawiania oporu, aby ona go przełamywała, więc stwierdziłem, że „nie, potrzebuję kredytu gotówkowego”, ale skoro już się utrudziła, aby gdzieś tam wyłuskać moją nic nie znaczacą osobę z czeluści bazy danych, to niech mi zasymuluje, taką solidną, męską pożyczkę. 10 tysięcy złotych na dwa lata! Yolo!

Czytaj dalej „Wejście w drugą fazę.”

Sensowirus

W Warszawie. Dziecko prosi, żeby na lotnisko. Oglądać samoloty. OK. Jedziemy.
Parkujemy. Terminal A. Idziemy na taras widokowy.
Zamknięty – bo: kolanowirus, śmiertelne zagrożenie, dystans społeczny, achtung, warning, wnimanje, hande hoch!
Wracamy. Czas 9 minut. Parkomat. Trzydzieści, kurwa, słownie, złotych.
Dobrze, że po drodze, koło odlotów, złapał telefonem pokemona Psuducka, bo by mnie chyba trafiło.
Wracamy do centrum.
W Złotych Tarasach jakieś 7 tysięcy osób. Każda z nich ma w dupie kolanowirusa.

Odmrażanie

[17] 05.05.2020

Przysięgam, że daleki jestem od jakiegoś pierdolca związanego z koronawirusem, nie rozczulam się nad sobą, itp. w panikę nie wpadam, w depresję też – bo w końcu, każdy gracz i mizantrop, żyje teraz nadzwyczaj godnie – nikt się do nas nie dowala za samoizolację i mitrężenie ekranogodzin. Chronimy przecież siebie. I innych.

Ale kazali siedzieć – siedziałem, rodzina siedziała… i z resztą siedzi dalej. Tyle, że mi już pracę, od tygodnia, odmrozili.
Łażę więc cały dzień z tą szmatą na ryju, odkażam się, mierzą mi temperaturę przy wejściu i wyjściu. Ludzie też, z tymi różnymi flegmochronami na japach, w zasadzie zachowują się ok, trzymają stosowny dystans. Nie gadają za wiele. I bardzo dobrze.

Czytaj dalej „Odmrażanie”

Sprawa.

Sprawa jest. Dzwonię na infolinię. Na infolinii syntetyczny, wkurwiająco uprzejmy mężczyzna:
„W związku z sytuacją nie przychodźcie do nas i nie dzwońcie, tylko korzystajcie z czata z konsultantem”.
OK. Zawieszam połączenie. Loguję się. Menu -> Kontakt/Czat z konsultantem.
Klik. Wyskakuje komunikat.

„W związku z sytuacją zawiesiliśmy czaty z konsultantami. Dzwońcie na infolinię”.

Zmarnowałem z dwie minuty, przez które mogłem zwyczajnie nic nie robić. A moja zbędna aktywność pochłonęła mnóstwo energii, która z kolei, wygenerowała dwutlenek węgla, który zwiększa efekt cieplarniany, który spowodował, że delfiny pojawiły się w Wenecji…
Nie, wróć! To nie ta opowieść.

Idę zapalić. Przy okazji zdezynfekuję się ze dwa razy.

Pandemia – dzień 44

[16] 16.04.2020

Mamy czwartek. To 26 dzień stanu urzędowej epidemii i 44 dzień od czasu ujawnienia pacjenta „0” w Polsce. Od dzisiaj mamy też administracyjny nakaz zakrywania twarzy. Nie trzeba robić tego z użyciem jakiegoś specjalistycznego sprzętu – wystarczy zaciągnąć golf, okręcić się szalikiem, czy też, założyć sobie na głowe papierową torbę z otworami na oczy. Mają być zakryte usta i nos. Odpowiedzialni ludzie, jakimi są prawdziwi kibice piłki nożnej – stosują te metody od wielu lat. Zakrywają porządnie twarze szalikami, gdyż na stadionach przebywa mnóstwo osób jednocześnie i nie trudno tam o zakażenie. Szczególnie gdy się głośno zachęca do szybkiego transportu drobiu (Jazda z 🐔!)

Ludzi na ulicach nie ma wielu, ale trudno też poczuć, że jest jakieś totalne wyludnienie (zdjęcie z g. 14:40). Owszem – dzieciaków brak. Spotykani, nieliczni przechodnie – zamaskowani. Jak nie apaszką, to szalikiem, maseczką taką, czy inną, babcie, niepełnosprawni, oczekujący w kolejkach – wszyscy. Jeden był tylko wyjątek.

Czytaj dalej „Pandemia – dzień 44”

Pandemia. Jaja.

[15] 10.04.2020

To pierwsze święta Wielkiej Nocy, chyba w życiu każdego z nas, gdy rodziny, mamy, babcie, ktokolwiek – nie może normalnie pójść do kościoła z koszykiem na święconkę.
Nie mam pojęcia dlaczego – ale to mi się narzuca ponad wszystko.

Zapytałem nawet mamy i babci jak było w stanie wojennym. Były ograniczenia i restrykcje, ale nie takie.

Oczywiście – sytuacja jest zupełnie inna. Przecież teraz nie chodzi o trwałość ustroju. Socjalistycznego.
Tylko o ochronę społeczeństwa przed mikrojeżem z Chin, którego Chińczyk przetransferował na gatunek ludzki ogryzając skrzydełko nietoperza z rosołu w mieście Wuhan (11 milionów mieszkańców – 1/4 Polski).

Pierwszy u ludzi szok minął.
Aut na ulicach więcej. Pod marketami – w tzw. godzinach dla seniorów, parkingi pełne. Kompletny absurd, jeśli brać pod uwagę, że seniorzy uważani są za grupę wysokiego ryzyka. Według statystyk – w Bolesławcu, jest tych, uprawnionych rozporządzeniem ludzi, około 10 tysięcy. Nie dziwne, że są w stanie zapchać wszystkie parkingi pod sklepami.

Czytaj dalej „Pandemia. Jaja.”

Cokolwiek powiesz po łacinie…

🌳🦔🐾🌲 Logika przebiega tak:

Nie wolno wychodzić z domu bez wyraźniej potrzeby – więc jest zakaz wstępu do lasu.

Gdyż, gdy służbista zapytałby:

– Dokąd zmierzasz (quo vadis)?
-Mógłbyś odpowiedzieć – do lasu (ad silvam).
-Po co do lasu? – mógłby zapytać służbista.
-Gdyż las jest mym drugim domem.
(elficidium silva gravida est in domum suam secundum). – mógłbyś odpowiedzieć.

I stąd zakaz.

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze.

18 dzień kwarantanny. Jestem na 179 stronie podręcznika łaciny.