Koncert taty raperów.

[33] 06.10.2022

Starszy kolega zabrał mnie dziś na koncert, zachęcając obietnicą, że będą tam raperzy Fisz i Emade. Byli. Z tym, że w ogóle nie rapowali. Poza tym byli ze swoim starym – Wojciechem Waglewskim i to on, zdaje się, był gwiazdą wieczoru. Koncert, jak dla mnie dziwny, bo się siedziało. Nigdy nie byłem na takim koncercie. Zawsze się stało, bujało, pogowało, itp. Na tym koncercie nawet muzycy siedzieli. Poza, może, panem, który grał na przeszkadzajkach i sporadycznie na basie. Nie wiem, być może chodzi o wiek, bo na widowni też ogólnie boomerka.

Z rzeczy, które zrobiły na mnie duże wrażenie było to, że przez prawie dwie godziny nikt ani razu nie zaklął, ani nie krzyczał „zróbcie hałas”. Koncert dobry, choć nagłośniony przeciętnie. Słabo było słychać wokale i złożony przekaz zawarty w liryce – nawiązania do filozofii idealistycznej, zagadnień związanych z ontologią, trwaniem i przemijaniem. Wprawne ucho wychwyci, że w twórczości Waglewskiego cały czas wybrzmiewa fascynacja stylem Mahavishnu Orchestra z okresu Osjana i współpracy z Urbaniakiem.

Podsumowując: był to całkiem fajny koncert, choć uważam, że parę, nienachalnych bluzgów ze sceny, ożywiłoby i odświeżyło nieco przeintelektualizowaną atmosferę na sali.