Zapowiedź śnieżnej zagłady

[34] 12.12.2022

Śnieg spadł. 12 grudnia. w porywach jakieś 10 cm. W mediach, skromne to zjawisko meteorologiczne, jest tak hajpowane emocjami, jest takim srogim zaskoczeniem, jakby pod Mrzeżynem z Bałtyku wyszła godzilla, albo nasz Grodziec, przypomniał sobie, że jest wulkanem, i wybuchł zionąc dymem i tocząc na Olszanicę potoki lawy.

Przedwczoraj, z okazji prognozy, że spadnie do 15 cm śniegu, oglądałem w jednej z telewizji, coś jakby program dla prepersów, w którym radzili w co się uzbroić, jak używać łopaty do śniegu, czym posmarować usta i dłonie, aby uniknąć odmrożeń, jak się odżywiać, aby nie przeforsować organizmu i do których świętych wznosić modlitywy, gdy opady będą trwały dłużej niż 6 godzin ciągiem.

Czytaj dalej „Zapowiedź śnieżnej zagłady”

Koncert taty raperów.

[33] 06.10.2022

Starszy kolega zabrał mnie dziś na koncert, zachęcając obietnicą, że będą tam raperzy Fisz i Emade. Byli. Z tym, że w ogóle nie rapowali. Poza tym byli ze swoim starym – Wojciechem Waglewskim i to on, zdaje się, był gwiazdą wieczoru. Koncert, jak dla mnie dziwny, bo się siedziało. Nigdy nie byłem na takim koncercie. Zawsze się stało, bujało, pogowało, itp. Na tym koncercie nawet muzycy siedzieli. Poza, może, panem, który grał na przeszkadzajkach i sporadycznie na basie. Nie wiem, być może chodzi o wiek, bo na widowni też ogólnie boomerka.

Z rzeczy, które zrobiły na mnie duże wrażenie było to, że przez prawie dwie godziny nikt ani razu nie zaklął, ani nie krzyczał „zróbcie hałas”. Koncert dobry, choć nagłośniony przeciętnie. Słabo było słychać wokale i złożony przekaz zawarty w liryce – nawiązania do filozofii idealistycznej, zagadnień związanych z ontologią, trwaniem i przemijaniem. Wprawne ucho wychwyci, że w twórczości Waglewskiego cały czas wybrzmiewa fascynacja stylem Mahavishnu Orchestra z okresu Osjana i współpracy z Urbaniakiem.

Podsumowując: był to całkiem fajny koncert, choć uważam, że parę, nienachalnych bluzgów ze sceny, ożywiłoby i odświeżyło nieco przeintelektualizowaną atmosferę na sali.

Endpidemia

[32] 28.03.2022

Dziś, 28 marca ’22, dzień dość istotny, gdyż, prawdopodobnie dobiliśmy do oficjalnej mety przygody z pandemią, z którą żyliśmy 2 lata. Przestaje obowiązywać nakaz zakrywania ust w pomieszczeniach zamkniętych (z wyjątkiem aptek i podmiotów leczniczych). Zniesiony zostaje również obowiązek kierowania na izolację i kwarantannę z powodu C19.
Bo on jest w odwrocie! Już teraz nie trzeba się jego bać!” – jak przed wyborami oznajmił premier, by emeryci mogli tłumnie pójść zagłosować.

Warto wspomnieć kilka momentów. Zaczęło się u nas 5 marca ’20. Chyba dzień, po stwierdzeniu pierwszego oficjalnego przypadku w PL. A marzec był to piękny i słoneczny. Jak dzisiaj. W godzinach popołudniowych, na stacji paliw, pod Lwówkiem, służby osaczyły jakiegoś kombiaka, którym (wg. informacji, jakie otrzymaliśmy) jechały osoby, które… kichały i kaszlały. Procedury trwały na tej stacji dość długo, zanim, w końcu, faceci w prezerwatywach przeflancowali tych biednych ludzi do karetek i przewieźli na oddział zakaźny w Bolesławcu. Czy mieli koronę? Nie jest jasne. Ponoć ktoś tam nawet uciekł z oddziału.

Anioł w podzięce.
Czytaj dalej „Endpidemia”

Nieoczekiwane spiknięcie gejmerów

[31] 09.12.2021.

Z poważnych zdarzeń wczoraj: przejeżdżam obok Makdonalda.
Godzina 14:45. Patrzę, do okienka 0 aut, na parkingu pusto. Szybka decyzja. Myślę – zjem. Dowiem się w końcu, jak ta legendarna bułka z kotletem i frytkami smakuje w Bolesławcu. Ostry skręt w prawo. Luzy jak nigdy (od 1 grudnia). Wychodzę z auta. Podekscytowany.
Przy wejściu jakiś facet coś krzyczy, chyba nawet, że „kurwa i pierdolę”, ale mam czapkę, na niej kaptur – to zasadniczo nie słyszę.
Podchodzę do drzwi i czytam, że Makdonald zepsuty jest.
Jak Tomasz niewierny – pociągnąłem za klamę. Bez efektu. Stanąłem z boku. I patrzyłem, jak kolejni podjeżdżają i ciągną za klamę.

Pojechałem do domciu. Zjadłem zwykły obiad, co mamełe ugotowała. Zupę jarzynową, pierożki i surówkę. Dobry był. Ale w ogóle nie był amerykański.
Jak wracałem przez rondo w Łaziskach, do metropolis, w kierunku Kosiby – zauważyłem, że po prawej zawiesili, na wlocie, nowy radarek ostrzegawczy, który mierzy nam prędkość na łuku drogi. Niby nic, ale zawsze wydano na to z 10-15 tysięcy, ktoś zarobił, ktoś miał pracę. Koniunktura gospodarcza podkręcona w kryzysie.

Czytaj dalej „Nieoczekiwane spiknięcie gejmerów”

O muzyce przy burgerach.

[30] 29.10.2021

Młoda wczoraj ze mną jeździła, po południu, bo akurat się zrobiło combo i po 7 godzinach lekcji nie musiała iść na korki, gdyż obie korkownice są zachorowane kolanowirusem Gamma. Tak czy inaczej – stanęliśmy w korku na Zgorzeleckiej. Co ma wisieć – to zawiśnie. Kłóciliśmy się o Sanah. Czy używa autotune, czy nie. W końcu wyjechaliśmy i chwilę za Zebrzydową, Młoda ścięła stylowego komara na popielniczkę – czyli z otwartą japą. Obudziłem ją w korku na wjeździe do Zgorzelca, do którego udawałem się po odbiór różnych towarów, po którym, zaplanowaliśmy shopping i atak na zestaw Maty w Maku.

Czytaj dalej „O muzyce przy burgerach.”

Tryumfy systemu edukacji

[29] 31.07.21

Jadę dzisiaj z córką, level 13, z Wrocławia. Inteligentny telefon jej się wyładował, bo oni mają zawsze doładowane max na 20%, a akurat kabel samochodowy się gdzieś zapodział. Dlatego też uniosła głowę i zdziwiona nieco, z rozchylonymi usty, dokonywała, jakże nieczęstej, percepcji świata realnego. Byliśmy gdzieś, pod Legnicą.

-Ojcze, powiedz, do czego są, tak właściwie, te wielkie wiatraki? – zapytała.

Wstrząsnęło mną to pytanie – wywołując silne emocje wewnętrzne, skierowane ku systemowi edukacji, którego kuratorzy, jak niedawno informowano – wypłacają sobie, 4 razy do roku, nagrody – po 5 tysi na rylaka.
Czego wy, tak właściwie, te dzieci w tych szkołach uczycie, żebym ja, potem, dostawał takie pytania od dziecka, które faszerowane jest wiedzą o, kurwa, mitochondriach, cewkach Malpighiego, układach wydalniczych obleńców, przydawkach przymiotnych i okolicznikach akcesoryjnych?
Czego wy ich uczycie, że dopiero ja, stary, wykształcony rzetelnie, lata temu, muszę, temu biednemu dziecku, wyjaśniać, że te wiatraki są do wentylowania okolicy, w upały, w związku z ociepleniem klimatu?

Mówią: ceny rosną.

[28] 03.03.21

Wszyscy gadajo, że drożeje, więc pomyśleliśmy, że warto wrzucać ceny – żebyśmy mieli za pół roku, rok, a szczegółnie przed wyborami – porównanie. Po kilka rzeczy będzie pod tagiem, co jakiś czas. W komentarzach też wrzucajcie – będziemy mieli przegląd.
*Twaróg chudy, 250 g – 2,89 zł
*Jogurt naturalny, 180 g – 1,19 zł
* Hoop Cola 2L – 4,79 zł (dla porównania Cole globalne – około 8 zł)
* Napój vit/magnez Oshee, puszka 0,5 L – 3,49 zł
* Wino macedońskie Riesling 1L – 18,99 zł

Sklep z nazwą małego prehistorycznego gada w nazwie.
P.S. Nie prychajcie, że koszyk skromny – ale ja się tak żywię! 🤣
(śniad.->II śniad.->obiad->podwieczorek->kolacja)

A teraz w bonusie, jednoaktówka z mojego pobytu.

Osoby: młoda dama, stara dama, publiczność, kasjerka.

Młoda dama: popyla po sklepie, zakupując z twarzą gołą.
Stara dama: -Panią to maseczka nie obowiązuje, ma pani jakieś prawa szczególne, żeby ludzi zarażać?
Młoda dama: -Tak, proszę pani, mogę chodzić bez maseczki, jestem po operacji.
Stara dama: -Tak? A jakieś zaświadczenie pani ma na to, że tak pani sobie chodzi i zaraża?
Młoda dama: -Jestem po operacji i mogę tak chodzić, nie będę nic pani pokazywać!
Stara dama: -Jeszcze tylko nam brakuje, żeby nas pozarażała bakteriami z operacji!

Publiczność. Milczy.
Świadek – śmieje się w duchu do rozpuku.
Kasjerka – coś burczy pod nosem.

Kurtyna. Opada kaszląc.

Widmo trzeciej fali

[27] 26.02.2021

W 😰 przerażających czasach „trzeciej fali” lubię przypomnieć sobie traumy fali pierwszej. Te rękawiczki lateksowe, zakaz dotykania twarzy i błogosławiony dar nieczynnych parkometrów przy pl. Piłsudskiego – bo przecież ktoś zakażony mógł dotknąć, potem zdrowy dotknął i mur beton, za (tu sprawa nie do końca była jasna, czy 3 dni, czy dwa tygodnie) – respirator, zwłóknienie płuc i cmentarz.
Wtedy, wspomnijmy, zakażało się w Polandii – 12 osób na dobę.
Dzisiaj się zakaża 12 tysięcy.

Czytaj dalej „Widmo trzeciej fali”

Krótkochory w pandemii

[26] 05.01.2021

Śnieg spadł. Chyba przedwczoraj. Dosypał i… się trzyma. Ubiegłej zimy śnieg trwał w naszym powiecie około 90 minut. Tego się nie mógł nikt spodziewać!
Poza tym autobusem, który się wypieprzył na bok między Wartą, a Iwinami – wypadków nie było wcale tak wiele. Brawo! Jednak umiecie jeździć zimo!
Inny szok, bo jutro wolne, święto Czech Króli – a pod marketami… 2-3 auta.
„Coś się z narodem dzieje, niedobrego” – jak śpiewał klasyk kabaretu.
Od strony technicznej, mamy długi weekend i wpierdalanie z piciem powinno ciągnąć do niedzieli, szczególnie, że ferie są. Lekko wymuszone, ale jednak.
A tu – nie dość, że nikt już nie wynosi z marketów skrzyń z małmazją, to jeszcze bagiety przedmuchały dziś rano 250 obywateli hrabstwa Bunzlau i… WSZYSCY BYLI TRZEŹWI!

Coś się z narodem dzieje. Na bank.

Czytaj dalej „Krótkochory w pandemii”

Koniec strasznoroku

[25] 31.12.20 w południe.

Według założeń Przenajświętszej Władzy Patriotycznej – mamy obecnie szczyt ścisłej Kwarantanny Narodowej. Na mieście jest taki „Pekin”, jakiego dawno nie oglądałem. Wszedłem, po g 10-tej, kolejno do trzech marketów, w których są wszyscy – starzy, średni i młodzi. Po 50-100 ludzi. Przy kasach – sprzedają z zamrażarek, zmrożoną wódę i… zamrożony chleb! Na parkingach – nie ma gdzie stanąć. Korki na każdym skrzyżowaniu. Uważajcie na tych nowych schodach koło szpitala – co się po nich idzie, od Jeleniogórskiej do punktu mazania na kolanowirusa, bo są tak śliskie, że mało się tam nie wyjebałem w górskich butach na Vibramie. A jak już jesteśmy blisko szpitala…, to jeszcze tak mi przyszło do głowy, że chciałbym powiedzieć słowo tym artystom, co to malowali malowidła dziękczynne dla medyków. Te z aniołami i sercami – następnym razem, wstrzymajcie się z malowaniem przynajmniej do końca roku, bo to, co się wyrabia na pewnych odcinkach opieki zdrowotnej obecnie, to powinno skłonić pewnych ludzi, do zadania sobie pytań, czy aby na pewno pracują tam gdzie powinni.